Rekomendowane odpowiedzi Witajcie. Jestem w trakcie separacji ale najprawdopodobniej dojdzie do rozwodu. Byliśmy młodym małżeństwem 1,5 roku stażu. Było nam ze sobą bardzo dobrze do czasu - kiedy różnica charakterów zaczynała dawać się we znaki - mowiąc kolokwialnie nie dogadywaliśmy sie. Żona postanowiłą wyprowadzić sie do innego miasta niby że na okres próbny, przemyśleć odpocząć aż w koncu stwierdziłą że uczucie w niej wygasło i nie chce wrócić do mnie. Przez cały ten okres bardzo ją prosiłem żebyśmy rozmawiali ze sobą, starali sie to wszystko uratować, wyleczyć żale i urazy, że potrzebujemy pracować nad własnymi charakterami i nad związkiem ..nic z tego. Moja żona jest bardzo upartą osobą do której trudno dotrzeć. Sama ma problemy z ktorymi powinna sie udać do psychiatry i psychoterapeuty (nerwica lekkowa, depresja) ale ona to wszystko dusi w sobie i nie chce dać sobie pomoć. Po rozstaniu wróciłem do swojego domu rodzinnego i mieszkam z matką (co też nie jest dobrym rozwiązaniem ale musze sie odkuć finansowo żeby cokolwiek myśleć o swoim kącie). Wrociłem z ostrą depresją - która wynika z tego poczucia straty sensu życia po rozstaniu. Byłem u neurologa-psychiatry. Zażywałem symfaxin, alprox... Ale generalnie nic z tego. Nie mam ochoty na nic. Mam 30 lat a wydaje mi sie że to koniec mojego życia, że zaraz umrę i juz nic szczęścia w życiu nie zaznam a chcialbym jeszcze obdarzyć drugą osobę miłością i miećrodzinę. Moje dotychczasowe hobby (ksiązki, gry, 2 wojna światowa) w ogole mnie juz nie interesuje. Jest tylko rozpacz i brak nadzieii. Staram sie sobie tłumaczyc ze jeszcze życie przede mną ale nie mam zadnej radości życia w sobie... nic a nic jest tylko czarnowidzctwo. I przyznaje, że to w dużej mierze przez to że wciąz bardzo kocham żonę i chciałym wszystko naprawić i pracować nad soba i naszym zwiazkiem ale ona twierdzi że w niej wygasło uczucie i nic nie moze z tym zrobić. Nie wiem zupelnie jak mam żyć teraz............ artem Udostępnij tę odpowiedź Odnośnik do odpowiedzi Udostępnij na innych stronach Gość Cześć-w tym cały ambaras żeby dwoje chciało naraz..terapia małżeńska byłaby dobra..tyle że bez żony nic nie teraz o siebie idź do psychoterapeuty, bolą musisz dać sobie czas na uporanie z własnym szczęśliwy pokochasz jak uporasz się ze swymi dzieci nie macie? Udostępnij tę odpowiedź Odnośnik do odpowiedzi Udostępnij na innych stronach Gość Współczuję bardzo. Koniec związku, to z tego co znam z życia, zwykle utrata sensu, bo kończy się coś, w co wierzyliśmy. Do tego rozpacz, ból... Ale ten stan mija, każdy dzień jest lepszy i czas zaczyna znowu płynąć. To w żonie nie ma chęci rozwiązania problemu i póki co woli do odbudowania małżeństwa, więc nie masz na to żadnego wpływu. Chyba najbardziej męczące jest poczucie, że coś się mogło zrobić lepiej i że trzeba samemu wymyślić strategię, znaleźć rozwiązanie, zdobyć znów tego kogoś. I według mnie to właśnie ta nadzieja powoduje ból. I branie odpowiedzialności za coś, czego nie można przeskoczyć. A tylko żona może się z tym uporać, nic za nią nie zrobisz. Możesz tylko się starać chronić siebie przed złymi myślami i złym myśleniem o sobie. Jedyne co może mieć wpływ to to, co ona ze sobą zrobi i upływ czasu - który może pozwoli jej zrozumieć czego chce. To, że nie wyszło, nie znaczy, że z Tobą coś jest nie tak. Z Twojego postu wynika, że zachowujesz się dojrzale, może to z nią jest coś nie ok i jak tego nie zmieni, to nie będzie z Waszym małżeństwem już dobrze, albo po prostu nie pasujecie do siebie. Mi pomagało kiedyś po rozstaniu też takie hasło "Nie ma miłości bez wzajemności". Czyli jeśli moje uczucia nie uszczęśliwiają drugiej osoby, to są... niepotrzebne. Bo miłość to uszczęśliwianie kogoś, więc jeśli to nie jest możliwe, to znaczy, że prawdziwa miłość nie jest możliwa między nami. Przy czym nie czułam, żeby takie myślenie było skierowane przeciwko mnie - to nie musi być moja wina, że nie mogę tej drugiej osoby uszczęśliwić. Może ona sama nie umie uszczęśliwić siebie? Ale pomagało mi na rozczulanie się nad "wielką miłością" - choć brzmi trochę okrutnie, ale u mnie przynajmniej zdawało egzamin. -- 12 sie 2011, 22:39 -- A po ludzku to bardzo współczuję. Tak po prostu. Ludzie, którzy nie dojrzeli do małżeństwa nie powinni się w to pakować. Ehh... Udostępnij tę odpowiedź Odnośnik do odpowiedzi Udostępnij na innych stronach Witam ! Widzę że jesteś wrażliwym mężczyzną który nie poddaje i walczy o to co kocha! Bardzo dobrze, dałeś do zrozumienia żonie że Ci na niej zależy, że chcesz ratować wasz związek. Jeżeli czujesz że warto, walcz dopóki możesz. Jednak pamiętaj, że to nie zależy wyłącznie od Ciebie. Aby było dobrze muszą chcieć dwie osoby, sam nic nie zdołasz. Piszesz o problemach Twojej żony, postaraj się jej pomóc. Zacznij od szczerej rozmowy, zapytaj ją czy decyzja o rozwodzie jest przemyślana, czy nie podjęła jej pochopnie. Wspomnij o specjalistach którzy mogą pomóc waszemu związkowi. Być może żona chcę się z Tobą rozwieść przez depresję. Powiedz jej o swoich uczuciach i chęci pomocy z twojej strony, odpowiedź jej jak sam to przeżywasz. Wydaję mi się że to wszystko co możesz zrobić. Jeżeli nie pomoże trudno. Chociaż nie będziesz sobie zarzucać że nie wykorzystałeś wszystkich możliwości i będziesz miał czyste sumienie w przyszłości. Piszesz że wmawiasz sobie że całe życie przed Tobą - kiedy to prawda! Jesteś młodym ( i z tego co widzę ) wrażliwym mężczyzną, a powiem Ci z własnego doświadczenia że właśnie wrażliwość kobiety cenią najbardziej ! :). To normalne że czujesz ból, pamiętaj jednak że choć brzmi to kolokwialnie czas leczy rany! Wierzę że Ci się uda, jak nie dojdziesz z żoną do porozumienia, to na pewno z biegiem czau ułożysz sobie życie na nowo i będziesz szczęśliwym człowiekiem! Życzę Ci wszystkiego dobrego i trzymam kciuki! Pozdrawiam i powodzenia! Madziorex Udostępnij tę odpowiedź Odnośnik do odpowiedzi Udostępnij na innych stronach Piszesz o problemach Twojej żony, postaraj się jej pomóc. Zacznij od szczerej rozmowy, zapytaj ją czy decyzja o rozwodzie jest przemyślana, czy nie podjęła jej pochopnie. Wspomnij o specjalistach którzy mogą pomóc waszemu związkowi. Być może żona chcę się z Tobą rozwieść przez depresję. Powiedz jej o swoich uczuciach i chęci pomocy z twojej strony, odpowiedź jej jak sam to przeżywasz. (...) Piszesz że wmawiasz sobie że całe życie przed Tobą - kiedy to prawda! Jesteś młodym ( i z tego co widzę ) wrażliwym mężczyzną, a powiem Ci z własnego doświadczenia że właśnie wrażliwość kobiety cenią najbardziej ! :). To normalne że czujesz ból, pamiętaj jednak że choć brzmi to kolokwialnie czas leczy rany! Wierzę że Ci się uda, jak nie dojdziesz z żoną do porozumienia, to na pewno z biegiem czau ułożysz sobie życie na nowo i będziesz szczęśliwym człowiekiem! Życzę Ci wszystkiego dobrego i trzymam kciuki! Madziorex Owszem, próbowałem jej pomóc, nam pomóc. Sam zdecydowałem się na leczenie psychiatryczne (depresja) i terapeutyczne (aczkolwiek z braku funduszy została mi autoterapia z pomocą książek - kiedyś tak pokonałem nerwicę natręctw) . Prosiłem, bardzo prosiłem, proponowałem - chodźmy na terapie małżeńską, osobno na indywidualne terapie, chodźmy do neurologa (moja żona ma wyraźne tiki nerwowe będące efektem duszonych emocji). Nic z tego ona uważa ze jej to nie jest potrzebne... Więc pozostałem nie tylko z rozpaczą po jej odejściu bo kochałem ja nad życie ale też z poczuciem porażki że nie potrafiłem do niej dotrzeć; z reszta nikt z jej rodziny nie ma żadnej na nią wpływu i żadnych sugestii nie bierze pod uwagę. Nie dość że jestem za natury nieśmiałym typem samotnika to teraz już w ogóle mam lęk przed rozpoczęciem jakichkolwiek znajomości z kobietami, mam straszny żal i ranę w duszy po tym co się stało. Nie wiem, mam cholerna blokadę, nie wiem czy kiedykolwiek będę potrafił nawet zagadać z kobietą... A przyznaje że bardzo wiele rzeczy mi sie przeewartościowało w tym związku i po rozstaniu. Rodzina i chęć dawania siebie drugiej osobie stała sie priorytetem... a teraz pozostała jedynie pustka i smutek, straszny smutek Udostępnij tę odpowiedź Odnośnik do odpowiedzi Udostępnij na innych stronach Gość Wykazujesz bardzo dojrzałe podejście do problemu i zrobiłes duzo dla komuś pomóc tylko wtedy gdy on sam tego po tych przeżyciach masz różne Ci ciężko,ale dopóki nie uporasz się z przeszłością nie będziesz mógł iśc tam czeka kobieta..abyś ją kasę też można leczyc się u psychiatry i psychologa,to Ci teraz jes niezbedne. Udostępnij tę odpowiedź Odnośnik do odpowiedzi Udostępnij na innych stronach Artem80, ta historia mi bardzo przypomina jedną o której słyszałam osobiście zaczęłam się nawet zastanawiać czy się czasami nie znamy. Niestety myślę, ze nie da się tutaj już nic uratować, bo za daleko to zaszło. Lepiej się rozstać i odciąć od przeszłości. Ból z czasem mija, teraz jest wielki ale trzydzieści lat to dopiero start w życie, tak wiele się może wydarzyć jeszcze dobrego. Zakopanie się w depresji to niezbyt dobry pomysł dlatego trzeba wszelkimi sposobami czy to farmakologicznie czy też poprzez terapię wyjść z tego stanu. Wiem, łatwo mówić ale da się to zrealizować sama z tego bagna wychodzę. Szkoda życia, mamy tylko jedno i po co zbudzić się po latach z poczuciem zmarnowanego czasu? Udostępnij tę odpowiedź Odnośnik do odpowiedzi Udostępnij na innych stronach Ka_Po, Kasiu zaczniesz, przecież z tego co pamiętam to nie Twoja jedyna miłość w życiu, wiesz jak jest. Najpierw pięknie, potem rutyna, a później albo sobie z tym radzimy albo nie. Ból rozstania, jak to napisałaś żałoba, ale po jakimś czasie to mija i zaczynamy się od nowa rozglądać. Zauważamy, ze jakiś mężczyzna się do nas uśmiechnie, ktoś zagadnie. wraca własna atrakcyjność i poczucie wartości. W sercu zaczyna się budzić nadzieja na nowe... i to jest własnie życie... Udostępnij tę odpowiedź Odnośnik do odpowiedzi Udostępnij na innych stronach Gość Dziewczyny czasem trzeba coś stracić żeby coś nowego zyskać..a może to NOWE będzie wspanialsze niż możnaby sobie to wyobrazić..i potem przychodzi refleksja..po co ja tak rozpaczałem/łam..skoro teraz jest tak wam jak nakrotszego czasu żałoby..i dużo radości..każda miłość jest cudowna,niepowtarzalna,jedyna...takich miłości wam życze:-) Udostępnij tę odpowiedź Odnośnik do odpowiedzi Udostępnij na innych stronach Artem80, mam identyczny problem, jestem w tej samej sytuacji. Róznica tylko taka, ze to mnie mąz zostawił, ze względu na moją chorobę separacja trwa juz 1,5 miesiąca:( Chodzę do psychologa, jestem na Oddziale dziennym, nie wiem co bym zrobiła sama, bez opieki lekarskiej. na początku szalałam z rozpaczy, wariowałam dosłownie, prosiłam, błagałam , to nic nie dało, aż w końcu dałam sobie spokój, chociaz ból pozostał. Moja psychoterapeutka powiedziała, że przechodze teraz taki okres "załoby", który jest normalnym stanem po stracie bliskiej osoby i że czas wszysko zmieni i że mam teraz prawo do różnych uczuć od miłości po nienawiść. Boję sie rozwodu i tych wszystkich formalności papierkowych, boje sie, ze nie poradze sobie będąc całkiem sama. Artem, wiem ciężko Ci jest, nie wiem co Ci doradzić bo sama jestem w takiej sytuacji ale jeszcze zyję z dnia na dzień oswajam się coraz bardziej z sytuacją i tak narazie musi być. Niestety nie mogę sobie pozwolić na wizytę u psychoterapeuty w związku z brakiem funduszy - pracuję jako lektor języka obcego w prywatnej szkole a teraz jest martwica wakacyjna jesli chodzi o lekcje. W urzedzie pracy nie moge sie zarejestrować bo zostalem skreślony na 4 miesiące po tym jak nie stawilem sie na spotkanie - a żeby było bardziej ironicznie to nie stawilem sie bo pojechalem na spotkanie z żoną (z ostatnią nadzieją kwiatami i uczuciem, nic z tego). Zostały mi ksiązki i fora internetowe to moja jedyna podpora. Poza tęsknotą, lękiem o przyszłość najgorsza jest nerwowość, samotność i nieumiejętność usiedzenie w jednym mejscu. Zażywam tranxene ale chyba go powoli odstawie. O fajakch juz nie wspomnę ile "kopcę" a nigdy nie paliłem. Nie wiem juz jak mam sobie mówić że wszystko będzie dobrze. W sumie wciąż czekam na ostateczną odpowiedz od żony i poki sie to wszystko nie wyjasni w jedna czy drugą stronę nie zaznam spokoju. Wszyscy dookoła mi mówią że potrzeba czasu, cierpliwości i z tym najbardziej nie potrafie sobie poradzić cokolwiek bym nie robił mam wrażenie żę teraz życie przesypuje mi się jak piasek przez palce, że tracę każdą minutę życia jeśli nie jest mi dane KOCHAĆ I DAWAĆ SIEBIE tej drugiej osobie . no cóż tak mi ten związek przewartosćiował wszystko Mam 30 lat a prawda jest taka że to był mój pierwszy poważny zwiazek, dlatgo nie potrafie wyjsc z tego szoku. Nigdy nie staralem sie szukac na sile milosci ale jak juz znalazlem to kompletnie nie potrafie sobie poradzic z jej utratą. Jakikolwiek były to truzim to ten zwiazek był moim wymarzonym, zwińczonym malżeństwem, nadzieją na życie i BOJE SIE TEGO BARDZO, że skoro tak wielki ładunek emocjonalny włożyłem w ten związek nie wiem czy będę potrafił sie z kimś jeszcze zwiazać tak mocno, szczerze i spontanicznie. ps. nie sądziłem że spotkam sie z takim odzewem na mojego posta. dzieki wam, to dla mnie w tym momencie jedyna sensowna podpora bo wiem ze jest szczera i nie wymuszona Udostępnij tę odpowiedź Odnośnik do odpowiedzi Udostępnij na innych stronach Gość Czekanie męczy,wiem dostałem kopa od dziewczyny po 3 latach,ponieważ stwierdziła,,że nie zamierza niańczyć!mojej nerwicy do końca życia,,no cóż bolało musiałem zaakceptować jej wolę,a było mi się gorszy,odrzucony..wściekły,że nie dosyć że sam się zmagam to jeszcze mi się posypało..przedawkowałem leki,uratował mnie kumpel z którym mieszkałem..wrócił wcześniej z imprezy..było krucho ze mną..widac miałem jeszcze wiem,że nikt ani nic nie jest warte tego by sobie życie bardzo Cię rozumiem..zapisz się może na terapie z NFZ..czeka się ale zawsze to lepsze niż do czytania ,,Nową Ziemie,,Eckharta Tolle,,i trzymam kciuki za Ciebie Udostępnij tę odpowiedź Odnośnik do odpowiedzi Udostępnij na innych stronach Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony. Zaloguj się Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej. Zaloguj sięWitam jestem ponad rok po rozwodzie.Ostatnio dostałam pismo w imieniu byłego męża że mam mu spłacić 10tyś gdyż po rozwodzie zabrałam wszystkie rzeczy z domu (nie myślałam o sobie tylko o dwójce dzieci które mamy) a to była wspólnota majatkowa,bądz zrzec się praw do mieszkania które razem wynajmowaliśmy jako małżeństwo.nie mam zamiaru mu nic spłacać (mogę mu oddać
Witam dotyczy mojej mamy. Chce podać ojca o rozwód ale nie wie co i zacznę wszystko od zaczęło się jakieś 15 lat temu ( żywicielem rodziny był wtedy ojciec (zarobki ok. 500zł).Dwójka dzieci: ja i brat (w chwili obecnej odpowiednio: 25 i 23 lata).Po 9 latach po ślubie mama zdecydowała się wyjechać za granicę aby polepszyć sytuacje materialną rodziny (zarobki ojca ledwo starczały na życie). Wszystko na początku było ok. 4 latach mamy wyjazdów sytuacja zaczęła się pogarszać (mama wyjeżdżała 2 razy do roku po 2-3 miesiące). Ojciec zaczął być zazdrosny o to, że mama "pracuje" tam mniej a zarabia więcej od niego - od tego się wszystko dręczyć mamę psychicznie, posądzać ją o różne rzeczy ( o romans, którego nigdy nie było). I tak było przez kolejne 2-3 ojciec wyjechał do sanatorium - problemy z dyskami w kręgosłupie. Tam poznał - jak mówi "koleżankę". Po powrocie z sanatorium do domu do chwili obecnej (będzie już ok. 10 - 12 lat) codziennie po kilka razie do siebie dzwonią (nawet przy mamie i przy mnie i moim bracie). Nawet kilka razy wyjeżdżali razem na wycieczki a raz był u niej w domu - jej mąż się wściekł, że przyprowadza kochanka do domu i wyważył drzwi i powybijał wszystko w domu (a to wiem, bo ta kobieta po tym zdarzeniu zadzwoniła do mamy z "wyjaśnieniami" - nie wiemy dlaczego i co chciała tym razy mama chciała porozmawiać z ojcem o tej kobiecie tyle razy rozmowa kończyła się awanturą. Ojciec uważał (i uważa do tej pory), że to tylko i wyłącznie jego sprawa z kim się spotyka, co robi. Nie obchodziło go (i nadal nie obchodzi) czy mieliśmy co jeść, w co się ubrać, jak nam szła nauka w szkole, .... Kompletnie na tym się nie skończyło. Od ok. 1999 roku ojciec wyprowadził się do innego pokoju i jego "przyjaźń" z tą kobietą kwitnie. Spotykają się 2-3 razy do roku. Doszło do tego, że gdy mama chce z ojcem porozmawiać, coś wyjaśnić to "skacze" do niej. Kilka razy się odgrażał, że ją zabije. Nawet raz ją popchnął - dobrze, że wtedy mój brat był w domu i ojca powstrzymał... Ojciec zrobił nawet listę, na której jest wszystko to co jego zdaniem mama zrobiła przeciwko niemu :-wymyślony kochanek,-że nie opłaca w domu niczego (dokłada się do płat z tym, że daje babci pieniądze do ręki),-że nie daje pieniędzy mojemu bratu (że nie utrzymuje jego, jego żony i syna - totalny bezsens naszym zdaniem, ponieważ mama nie ma dochodów a mój brat i bratowa mają pracę),-że mama skłóciła mnie z ojcem (jest to nieprawda, ponieważ mama nigdy ze mną nie rozmawiał na temat tego, żebym zawsze była po jej stronie. Poza tym jako nastolatka wszystko widziałam i słyszałam więc sobie przez te wszystkie lata zdanie wyrobiłam na jego temat. Nawet jak jeszcze mieszkałam w domu i byłam w ciąży to rzucił we mnie telefonem).- i wiele, wiele innych powodów wyssanych z palca i do domu: ojciec nie dokłada się do niczego od lat. Wszystkie posiłki je u swojej matki (mojej babci) i ją wykorzystuje i buntuje i ją i swego ojca przeciwko mamie. Dodam jeszcze, że mieszkamy w domu babci i dziadka, i że 1/4 domu jest przepisana na doszło do tego, że wszyscy troje (ojciec, babcia i dziadek) mamę dręczą psychicznie, ojciec się odgraża a nawet każą jej się "wynosić do swojej matki".Wszystko co mama zarobiła za granicą wkładała w dzieci (w nas) i w dom. Od 2 lat nie wyjeżdża za granicę a w kraju nie może znaleźć pracy (wykształcenie średnie, wiek: 46 lat). Pracowała jedynie 3 razy po 3 miesiące (okres próbny) oraz jeździ na maliny do swojej mamy (mieszka na wsi) i to są jej jedyne dochody. Gdyby nie pieniądze włożone w dom i brak miejsca zatrudnienia dawno by się jednym powodem jest to, że ojciec nadużywa alkoholu, codziennie wraca do domu po pracy pijany - prowadzi auto w stanie nietrzeźwym. (Czy można to jakoś udowodnić? ) A na propozycję leczenia wpada w po tylu latach dręczenia ma nerwicę, boi się wszystkiego, bierze leki uspokajające od lekarza bo cała się trzęsie. Uspokaja się dopiero u swojej mamy i u mnie jak przyjeżdża do wnuka. wtedy dopiero odżywia - chociaż na chwile zapomina o wszystkim. Ostatnio mama nawet rozważa ponowny wyjazd za granicę na 2-3 miesiące, że "odpocząć" oraz zarobić na dodam jeszcze to, że ja od 2004 roku już nie mieszkam z mamą (wyszłam za mąż). W domu mieszkają: mama, ojciec, babcia, dziadek, mój brat, moja bratowa i ich synek. Ja na rozprawie rozwodowej będę zeznawać na korzyść mamy, ponieważ chcę jej pomóc bo widzę jak się męczy i jak reaguje na wszystko co się dzieje w domu - boimy się z mężem o jej stan psychiczny, emocjonalny .... Natomiast co do mojego brata i bratowej mamy z mamą pewne obawy- nie wiemy do końca po czyjej stronie niejeden raz podczas awantury chciała zadzwonić na policję, po prostu zgłosić awantury ojca ale on się odgraża, że jeśli zadzwoni to zrobi to jeden i ostatni raz - drugiego już nie będzie miała okazji wykonać (groźby zabójstwa). Mama jest w sytuacji bez wyjścia a jedynym światełkiem w tunelu jest rozwód i uwolnienie się z toksycznej dla jej zdrowia związku z powyższym mama ma kilka pytań:1. jakie trzeba złożyć dokumenty w sądzie i gdzie je "załatwić";2. jakie są opłaty rozwodu (województwo: lubelskie);3. ile się czeka na rozwód, pierwszą rozprawę, jeżeli mama nie ma dochodów to jak może starać się o adwokata z urzędu (czy jest potrzebny) i o zwrot kosztów postępowania sprawy rozwodowej (mama nie ma pieniędzy, żeby wszystko opłacić);5. czy wyjazdy za granicę mogą być powodem na rozprawie rozwodowej o mamy winie za rozpad małżeństwa;6. czy ojciec może (po powyższym opisie) w jakiś sposób udowodnić, że mama jest wszystkiemu winna a on nie ma w tym nic winy z jego strony;7. jakie mama ma rzeczywiste szanse na dostanie rozwodu z orzeczeniem o winie męża (chce starać się o alimenty dla siebie);8. jak jest z podziałem majątku w sytuacji, gdy na mamę nic 'nie stoi", tzn. przed kryzysem wszystkie faktury itp były na ojca. Nie mają podpisanej intercyzy a od ok. 15 lat są rozdzielni majątkowo, tzn., że ojciec swoje zarobki zatrzymuje dla siebie a mama żyje z tego, co zarobi dorywczo;. Mama chce podziału majątku w postaci spłaty (formy pieniężnej) jej części ponieważ chce się wyprowadzić - czy jest to możliwe i czy trzeba dopłacać oraz znosić na innej rozprawie?;9. Kto może być świadkiem ( poza mną)? Czy mogą to być osoby z rodziny, które nigdy nie były świadkami awantury ale wszystko wiedzą od mojej mamy (mama żali się mnie, mojemu mężowi, swoim siostrom i swoim rodzicom). Sąsiedzi tak samo - jeden z nich jest na dodatek dwulicowy i zdolny do pobrania pieniędzy za fałszywe zeznania (wszystko dzieje się w domu, wśród 4 ścian);Będziemy wdzięczne o podanie nam numerów kontaktowych do dobrych adwokatów w Lublinie oraz szybkie odpowiedzi. Odpowiedzi możecie Państwo przesyłać również na maila: agusia_2005@ nam na czasie, żeby zacząć jak najszybciej i żeby mama uwolniła się z tej sytuacji i zaczęła "normalne" życie oparte przede wszystkim na spokoju wewnętrznym...Dziękujemy z góry wszystkim, którzy poświecą czas na przeczytanie historii mojej mamy, za zainteresowanie się sytuacją oraz udzieloną poradę, pomoc ...
Trzeba odróżniać opisaną przez Pana sytuację z inną, kiedy przykładowo po rozwodzie podjąłby P. życie czy na sposób małżeński, czy też poprzestając na kontrakcie cywilnym z inną osobą. Pozdrawiam. dr Arletta Bolesta. adwokat kościelny (specjalista w dziedzinie kościelnych procesów o stwierdzenie nieważności małżeństwa)
Przesunięty przez: Colorblind2010-07-26, 09:55 Autor Wiadomość Barthez27 Dołączył: 26 Lip 2010Posty: 3 Wysłany: 2010-07-26, 00:48 Życie po rozwodzie, zdradzie jak żyć jak się nie poddać.. Witam wszystkich... Jestem tu po raz pierwszy... Dziś nie mam weny twórczej...ale chciałbym się czymś podzielić z wami.. Jestem już 20 dni po rozwodzie ...trwał 40minut.... za porozumieniem... I właśnie ot tak w 40 minut przekreśliłem 7 lat związku małżeńskiego..... Zacznę od początku.. całe życie robiłem wszystko by było bardzo dobrze ...aż tu wyszło że ŻONA MNIE ZDRADZIŁA.... Podejrzewałem już kiedyś coś takiego nawet mi się przyznała ale później się wyparła po roku powtórka z rozrywki..zdrada... Po tym kazałem jej złożyć papiery rozwodowe.. Jest po wszystkim a ja nie umie sobie z tym poradzić ...mimo że jestem ogolnie twardym gościem.. Na domiar tego pracowałem u teścia więc wszystko się zawaliło....Teraz po raz kolejny jestem kierownikiem dużej gastronomii i niby jest ok... Na poczatku nienawiść...straszna nienawiść ....jak mogła ,.....później juz nie a teraz to nawet myśli o pojednaniu ... mimo rozwodu... Myśli które kłebią się w głowie każdego dnia ....we śnie i w dzień.... i częściej niż okazjonalnie alkohol stany depresji... i tak to wygląda .... Jak sobie z tym poradzić ....mam "nową" kobietę ale nic do niej nie czuję tylko seks nie mógłbym jej oszukiwać więc jej powiedziałem o tym i jest ok... wspólnie spędzamy czas weekendy i w ogóle ...ale dalej myśli się kłębią i nic nie pomaga ....Jak sobie z tym wszystkim poradzić ....PISZCIE BARDZO PROSZĘ .. Martina Zaproszone osoby: 14 Tytuł: słodziak *^_^* Dołączyła: 11 Paź 2005Posty: 15490Skąd: Poznań Wysłany: 2010-07-26, 05:15 niestety zawsze płacze nie ten, który przestał kochać tylko ten, którego przestano.. myślę że potrzebujesz czasu, ale dość sporo czasu.. cóż tu więcej powiedzieć. postaraj się nie pić, bo to ci w niczym nie pomoże.. z resztą jakoś sobie poradzisz, jeszcze nie teraz, może nawet jeszcze nie za miesiąc czy trzy miesiące, może dopiero za pół roku, ale poradzisz sobie, tego możesz być pewien.. tylko nie dawaj sobie wejść na głowę byłej żonie.. żadnych pojednań, źle na tym wjdziesz.. _________________niezależność, radość życia, brak obsesji ♫ fortuna Dołączył: 25 Lip 2010Posty: 84 Wysłany: 2010-07-26, 09:53 Barthez27 napisał/a: Podejrzewałem już kiedyś coś takiego nawet mi się przyznała ale później się wyparła po roku powtórka z rozrywki..zdrada... Wiesz, ja myślę że tu już w tym momencie był błąd. Nie wiem jak wyglądała wtedy wasza rozmowa więc trudno mi cokolwiek napisać, ale może tak ustosunkuję się ze swojego punktu widzenia. Otóż w takich sytuacjach pewnie ciężko zachować zimna krew i jest awantura. Dobrze, to raczej odruch, tylko co dalej? Dalej jeśli chce się być ze sobą, nie jest to takie proste. Sama miłość nie wystarcza, bo ona może okazać się jednak już inna. W związku coś się stało. Należało przedyskutować co? Gdzie był błąd, że doszło do zdrady. Bo tam gdzie nie ma zaniedbania, zdrady nie będzie. Dalej? Dlaczego później wyparła się ? Wygląda na to, że sprawa była "na wokandzie" dość długo. Tak naprawdę, sądzę że nie byłeś w stanie pogodzić się ze zdradą i dawałeś jej to ciągle odczuć. Z jednej strony, wcale się nie dziwię. To jest bolesne, jednak trzeba było się zastanowić czy faktycznie miłość wszystko wybacza, bo widzisz od wybaczenia i zapomnienia jest daleka droga. Czasem w takich sytuacjach, bardzo pomocna jest obca osoba. Jeśli chce się ratować związek, należy zrozumieć przyczynę rozpadu w tym przypadku zdrady. Nie można żyć dalej z poczuciem ciągłej winy i ciągłego obwiniania, bo tego nikt nie wytrzyma długo. Barthez27 napisał/a: po roku powtórka z rozrywki..zdrada... Widzisz, trudno mi tak po tym co napisałeś cokolwiek powiedzieć, dlaczego ponownie do tego doszło. Zwykło się przychylać do osoby zdradzonej a nie koniecznie musi to mimo wszystko być osoba "poszkodowana". Nie wiem przecież jaki byłeś dla niej, co było nie tak, czy czuła się szczęśliwa w związku. Nie chcę też twierdzić że wina była twoja, bo tego nie wiem- nie znam Ciebie, a krótka informacja że zdradziła ponownie o niczym mi nie mówi. Barthez27 napisał/a: Na poczatku nienawiść...straszna nienawiść ....jak mogła No właśnie, uczucie które nam towarzyszy podczas wielkiego bólu gdy nas oszuka ktoś bardzo bliski. Uczucie które doprowadza do popełniania jeszcze większych błędów. Ty go popełniłeś. Dlaczego, otóż ... Barthez27 napisał/a: Po tym kazałem jej złożyć papiery rozwodowe.. Otóż działałeś pod wpływem ogromnej emocji zwanej złością i nienawiścią. Nie byłeś gotowy na rozwód. Nie byłeś gotowy na nic. Czasem właśnie ta złość zaślepia nam prawdziwe uczucia i to co czujemy. Szkoda że w tym czasie, nie trafiłeś na kogoś, kto by Ci pomógł i skierował do poradni małżeńskiej. Ktoś mądry, pomógłby Ci pozbierać się a kto wie, czy nie odnaleźć błędu w małżeństwie albo wyleczyć się od "nieuczciwej" żony. Albo, albo- bo ja nie wiem gdzie był problem i dlaczego tak się działo. Barthez27 napisał/a: mam "nową" kobietę ale nic do niej nie czuję tylko seks Zastanawia mnie dlaczego tak od razu poznałeś nową kobietę? Komu co chciałeś udowodnić? Myślę że sam sobie, aby zabić prawdziwe uczucia, aby pokonać złość, nienawiść. Tym czasem sam siebie ukarałeś i karzesz dalej. Nie był to czas ani na nowy związek, ani na nową znajomość. Barthez27 napisał/a: Myśli które kłebią się w głowie każdego dnia ....we śnie i w dzień.... i częściej niż okazjonalnie alkohol stany depresji... i tak to wygląda .... Wygląda na to, że nadal kochasz byłą żonę i popełniłeś zbyt dużo pochopnych błędów. Lecz tu znowu pytanie. Czy faktycznie nadal ja kochasz czy to lata zrobiły swoje że się przyzwyczaiłeś, a może tylko męska duma- jak mogła skoro była moją. Tu znowu bym napisała- pomoże psycholog. Pomoże odnaleźć to, czego jeszcze na chwilę obecną sam nie możesz zrozumieć, zobaczyć, bo masz obraz bólu, nienawiści i zakłębionych myśli. Barthez27 napisał/a: .później juz nie a teraz to nawet myśli o pojednaniu ... mimo rozwodu... Widzisz- czasem rozwód niczego też nie przekreśla. Postąpiliście oboje pochopnie, a wygląda na to że oboje siebie szukacie. Idźcie do poradni. Niech ktoś mądry, niezależny, postara wam się pomóc. Nie oznacza to że macie przed sobą wspólna jeszcze przyszłość, choć kto wie. Z całą pewnością, postronna osoba pomoże rozwiązać wam przyczynę takich postępować i zrozumieć czego oboje chcecie. Wtedy też uświadamiając sobie w jakim tkwisz punkcie, będzie łatwiej wybrać Ci dalszą drogę. Barthez27 napisał/a: i częściej niż okazjonalnie alkohol stany depresji... i tak to wygląda .... Nie czekaj aż się stoczyć. Pomóż sobie, bo tej pomocy potrzebujesz. Alkohol nie rozwiązuje problemów a depresja doprowadzi do szaleństwa. Barthez27 napisał/a: mam "nową" kobietę ale nic do niej nie czuję tylko seks nie mógłbym jej oszukiwać więc jej powiedziałem o tym i jest ok... wspólnie spędzamy czas weekendy i w ogóle W sumie szczerze to kolejny dramat. ten dramat szykuje sobie nowa twoja partnerka. To twój kolejny błąd. Nie można swojego dramatu, zatapiać w kieliszku i uczuciach innej osoby. Nowa partnerka niby jest świadoma że tak naprawdę poznałeś sobie ją niby jako "lek" . Jednak w chwili poznania lekiem się nie czuła. Współczuje w sumie jej bo to praktycznie "ofiara" twojego nieudanego związku. Zrób coś z tym. Idź do psychologa. _________________Obawiać się trzeba nie tych co mają inne zdanie, lecz tych, co mają inne zdanie, ale są zbyt tchórzliwi by je wypowiedzieć. Barthez27 Dołączył: 26 Lip 2010Posty: 3 Wysłany: 2010-07-27, 19:48 Martina napisał/a: niestety zawsze płacze nie ten, który przestał kochać tylko ten, którego przestano.. myślę że potrzebujesz czasu, ale dość sporo czasu.. cóż tu więcej powiedzieć. postaraj się nie pić, bo to ci w niczym nie pomoże.. z resztą jakoś sobie poradzisz, jeszcze nie teraz, może nawet jeszcze nie za miesiąc czy trzy miesiące, może dopiero za pół roku, ale poradzisz sobie, tego możesz być pewien.. tylko nie dawaj sobie wejść na głowę byłej żonie.. żadnych pojednań, źle na tym wjdziesz.. Nie mam zamiaru się pojednywac !!! I nie ma takiej mozliwości żeby mi weszła na głowę tego jestem pewien Chyba masz racje zranienie...nic tak bardziej nie boli [ Dodano: 2010-07-27, 20:08 ] fortuna napisał/a: Barthez27 napisał/a: Podejrzewałem już kiedyś coś takiego nawet mi się przyznała ale później się wyparła po roku powtórka z rozrywki..zdrada... Wiesz, ja myślę że tu już w tym momencie był błąd. Nie wiem jak wyglądała wtedy wasza rozmowa więc trudno mi cokolwiek napisać, ale może tak ustosunkuję się ze swojego punktu widzenia. Otóż w takich sytuacjach pewnie ciężko zachować zimna krew i jest awantura. Dobrze, to raczej odruch, tylko co dalej? Dalej jeśli chce się być ze sobą, nie jest to takie proste. Sama miłość nie wystarcza, bo ona może okazać się jednak już inna. W związku coś się stało. Należało przedyskutować co? Gdzie był błąd, że doszło do zdrady. Bo tam gdzie nie ma zaniedbania, zdrady nie będzie. Dalej? Dlaczego później wyparła się ? Wygląda na to, że sprawa była "na wokandzie" dość długo. Tak naprawdę, sądzę że nie byłeś w stanie pogodzić się ze zdradą i dawałeś jej to ciągle odczuć. Z jednej strony, wcale się nie dziwię. To jest bolesne, jednak trzeba było się zastanowić czy faktycznie miłość wszystko wybacza, bo widzisz od wybaczenia i zapomnienia jest daleka droga. Czasem w takich sytuacjach, bardzo pomocna jest obca osoba. Jeśli chce się ratować związek, należy zrozumieć przyczynę rozpadu w tym przypadku zdrady. Nie można żyć dalej z poczuciem ciągłej winy i ciągłego obwiniania, bo tego nikt nie wytrzyma długo. Barthez27 napisał/a: po roku powtórka z rozrywki..zdrada... Widzisz, trudno mi tak po tym co napisałeś cokolwiek powiedzieć, dlaczego ponownie do tego doszło. Zwykło się przychylać do osoby zdradzonej a nie koniecznie musi to mimo wszystko być osoba "poszkodowana". Nie wiem przecież jaki byłeś dla niej, co było nie tak, czy czuła się szczęśliwa w związku. Nie chcę też twierdzić że wina była twoja, bo tego nie wiem- nie znam Ciebie, a krótka informacja że zdradziła ponownie o niczym mi nie mówi. Barthez27 napisał/a: Na poczatku nienawiść...straszna nienawiść ....jak mogła No właśnie, uczucie które nam towarzyszy podczas wielkiego bólu gdy nas oszuka ktoś bardzo bliski. Uczucie które doprowadza do popełniania jeszcze większych błędów. Ty go popełniłeś. Dlaczego, otóż ... Barthez27 napisał/a: Po tym kazałem jej złożyć papiery rozwodowe.. Otóż działałeś pod wpływem ogromnej emocji zwanej złością i nienawiścią. Nie byłeś gotowy na rozwód. Nie byłeś gotowy na nic. Czasem właśnie ta złość zaślepia nam prawdziwe uczucia i to co czujemy. Szkoda że w tym czasie, nie trafiłeś na kogoś, kto by Ci pomógł i skierował do poradni małżeńskiej. Ktoś mądry, pomógłby Ci pozbierać się a kto wie, czy nie odnaleźć błędu w małżeństwie albo wyleczyć się od "nieuczciwej" żony. Albo, albo- bo ja nie wiem gdzie był problem i dlaczego tak się działo. Barthez27 napisał/a: mam "nową" kobietę ale nic do niej nie czuję tylko seks Zastanawia mnie dlaczego tak od razu poznałeś nową kobietę? Komu co chciałeś udowodnić? Myślę że sam sobie, aby zabić prawdziwe uczucia, aby pokonać złość, nienawiść. Tym czasem sam siebie ukarałeś i karzesz dalej. Nie był to czas ani na nowy związek, ani na nową znajomość. Barthez27 napisał/a: Myśli które kłebią się w głowie każdego dnia ....we śnie i w dzień.... i częściej niż okazjonalnie alkohol stany depresji... i tak to wygląda .... Wygląda na to, że nadal kochasz byłą żonę i popełniłeś zbyt dużo pochopnych błędów. Lecz tu znowu pytanie. Czy faktycznie nadal ja kochasz czy to lata zrobiły swoje że się przyzwyczaiłeś, a może tylko męska duma- jak mogła skoro była moją. Tu znowu bym napisała- pomoże psycholog. Pomoże odnaleźć to, czego jeszcze na chwilę obecną sam nie możesz zrozumieć, zobaczyć, bo masz obraz bólu, nienawiści i zakłębionych myśli. Barthez27 napisał/a: .później juz nie a teraz to nawet myśli o pojednaniu ... mimo rozwodu... Widzisz- czasem rozwód niczego też nie przekreśla. Postąpiliście oboje pochopnie, a wygląda na to że oboje siebie szukacie. Idźcie do poradni. Niech ktoś mądry, niezależny, postara wam się pomóc. Nie oznacza to że macie przed sobą wspólna jeszcze przyszłość, choć kto wie. Z całą pewnością, postronna osoba pomoże rozwiązać wam przyczynę takich postępować i zrozumieć czego oboje chcecie. Wtedy też uświadamiając sobie w jakim tkwisz punkcie, będzie łatwiej wybrać Ci dalszą drogę. Barthez27 napisał/a: i częściej niż okazjonalnie alkohol stany depresji... i tak to wygląda .... Nie czekaj aż się stoczyć. Pomóż sobie, bo tej pomocy potrzebujesz. Alkohol nie rozwiązuje problemów a depresja doprowadzi do szaleństwa. Barthez27 napisał/a: mam "nową" kobietę ale nic do niej nie czuję tylko seks nie mógłbym jej oszukiwać więc jej powiedziałem o tym i jest ok... wspólnie spędzamy czas weekendy i w ogóle W sumie szczerze to kolejny dramat. ten dramat szykuje sobie nowa twoja partnerka. To twój kolejny błąd. Nie można swojego dramatu, zatapiać w kieliszku i uczuciach innej osoby. Nowa partnerka niby jest świadoma że tak naprawdę poznałeś sobie ją niby jako "lek" . Jednak w chwili poznania lekiem się nie czuła. Współczuje w sumie jej bo to praktycznie "ofiara" twojego nieudanego związku. Zrób coś z tym. Idź do psychologa. więc po kolei.. Wszystko jest bardzo trafne sam bym tego lepiej nie ujał ale.. ja to wiem niestetyja to wiem mimo wszystko tak sie zachowuje ... Ale po kolei : Tak po zdradzie była rozmowa sam zacząłem sie obwiniac i chciałem sie pomimo jej zdrady zmienic ale....ona zachowywała sie jak gdyby nigdy nic ...... Ja winny się czułem bardzo i wszystkom chciałem zmienić i zmieniałem robiłem co tylko chciała i ona robiła co chciała dawałem jej duza swobodę a ona jeszcze to wykorzystała/..... Dalej Nie umiałbym życ po już drugiej zdradzie stad te papiery a u psychologa byłem ..Ale juz tylko dla siebie nie dla małżeństwa juz nie chcę nic ratować ..mało tego jeśli były problemy to ja zawsze chciałem iść do poradni itd. ona nie widziała potrzeby "Myślę że sam sobie, aby zabić prawdziwe uczucia, aby pokonać złość, nienawiść. Tym czasem sam siebie ukarałeś i karzesz dalej. " z tym sie zgadzam w 100% nic dodać nic ująć ... Tak wszystko naraz lata przyzwyczajenia , duma to podstawa tych stanów nie miłość albo chce żeby nie była to miłość "kiedy raz zastanowisz się czy kochasz tzn. że juz dawno przestałeś kochac" Razem??? Do poradni ??? Teraz???? Nigdy w zyciu !!!! Jak juz pisałem to ja zawsze kierowałem sie w ta strone czesto po rozmowach z mama ktora chciała by było dobrze i zawsze rozmawialem chciałem wszystko wyjasnic oczyscic atmosfere....ona nigdy ...I nie szukacie siebie ...tylko ewentualnie ja szukam podświadomie choś nie chce ona nic nie czuje /.... Teraz juz Znajomej tak nie traktuje jest mi blizsza oboje wiemy ze nie jestesmy i nie bedziemy para ale utrzymuje z nia staly kontakt i jest wspaniala osoba ktorej nigdy nie chcialbym zranic zreszta nie jestem tego typu facetem .. nie ja .. zawsze bylem wierny przez wszystkie lata zwiazku praktycznie nie spojrzalem na inna ... I wlasnie za to mam podziekowania.. Dziekuje za bardzo trafne rozlozenie na lopatki mojego tematu i analize ktora jest bardzo trafna .. Jesli masz ochote pisz jeszcze fortuna Dołączył: 25 Lip 2010Posty: 84 Wysłany: 2010-07-27, 21:38 Barthez27 napisał/a: Ja winny się czułem bardzo i wszystkom chciałem zmienić i zmieniałem robiłem co tylko chciała i ona robiła co chciała dawałem jej duza swobodę a ona jeszcze to wykorzystała/..... Wybacz ale mężczyzna nie może robić wszystkiego czego chce kobieta. To jak pantoflarz i dobre tylko na krótką metę. Musi być jakaś granica, jak i okazanie swojego ja. Barthez27 napisał/a: Ale juz tylko dla siebie nie dla małżeństwa juz nie chcę nic ratować .. Oj coś mi się wydaje że chyba sam siebie oszukujesz. Nie chcesz nic ratować a pierwszym poście piszesz coś zupełnie innego. Wobec tego jak to wytłumaczysz? Barthez27 napisał/a: Na poczatku nienawiść...straszna nienawiść ....jak mogła ,.....później juz nie a teraz to nawet myśli o pojednaniu ... mimo rozwodu... Myśli które kłebią się w głowie każdego dnia ....we śnie i w dzień.... i częściej niż okazjonalnie alkohol stany depresji... i tak to wygląda .... Jak sobie z tym poradzić ....mam "nową" kobietę ale nic do niej nie czuję tylko seks nie mógłbym jej oszukiwać więc jej powiedziałem o tym i jest ok... wspólnie spędzamy czas weekendy i w ogóle ...ale dalej myśli się kłębią i nic nie pomaga ....Jak sobie z tym wszystkim poradzić ....PISZCIE BARDZO PROSZĘ .. Barthez27 napisał/a: Razem??? Do poradni ??? Teraz???? Nigdy w zyciu !!!! Wobec tego w jakim celu napisałeś pierwszy post? Coś mi nie gra w twoich wypowiedziach. Barthez27 napisał/a: Teraz juz Znajomej tak nie traktuje jest mi blizsza oboje wiemy ze nie jestesmy i nie bedziemy para ale utrzymuje z nia staly kontakt i jest wspaniala osoba ktorej nigdy nie chcialbym zranic zreszta nie jestem tego typu facetem .. nie ja .. zawsze bylem wierny przez wszystkie lata zwiazku praktycznie nie spojrzalem na inna Ale to nie zmienia faktu że mimo wszystko jest dalej lekiem. Nie spojrzałeś ale szybko znalazłeś pocieszenie. Nie chcę być źle odebrana, ale czytając Ciebie jeszcze większych nabieram wątpliwości w twoje słowa. Barthez27 napisał/a: I wlasnie za to mam podziekowania.. Dziekuje za bardzo trafne rozlozenie na lopatki mojego tematu i analize ktora jest bardzo trafna .. Jesli masz ochote pisz jeszcze Zaraz, zaraz , a za co miałeś niby otrzymać podziękowanie? Życie wspólne nie polega na wdzięczności za spędzone dni, lata, a na wzajemnym wspieraniu. Nikt od nikogo nie ma prawa oczekiwać podziękowania. _________________Obawiać się trzeba nie tych co mają inne zdanie, lecz tych, co mają inne zdanie, ale są zbyt tchórzliwi by je wypowiedzieć. Barthez27 Dołączył: 26 Lip 2010Posty: 3 Wysłany: 2010-07-31, 00:11 fortuna napisał/a: Barthez27 napisał/a: Ja winny się czułem bardzo i wszystkom chciałem zmienić i zmieniałem robiłem co tylko chciała i ona robiła co chciała dawałem jej duza swobodę a ona jeszcze to wykorzystała/..... Wybacz ale mężczyzna nie może robić wszystkiego czego chce kobieta. To jak pantoflarz i dobre tylko na krótką metę. Musi być jakaś granica, jak i okazanie swojego ja. Barthez27 napisał/a: Ale juz tylko dla siebie nie dla małżeństwa juz nie chcę nic ratować .. Oj coś mi się wydaje że chyba sam siebie oszukujesz. Nie chcesz nic ratować a pierwszym poście piszesz coś zupełnie innego. Wobec tego jak to wytłumaczysz? Barthez27 napisał/a: Na poczatku nienawiść...straszna nienawiść ....jak mogła ,.....później juz nie a teraz to nawet myśli o pojednaniu ... mimo rozwodu... Myśli które kłebią się w głowie każdego dnia ....we śnie i w dzień.... i częściej niż okazjonalnie alkohol stany depresji... i tak to wygląda .... Jak sobie z tym poradzić ....mam "nową" kobietę ale nic do niej nie czuję tylko seks nie mógłbym jej oszukiwać więc jej powiedziałem o tym i jest ok... wspólnie spędzamy czas weekendy i w ogóle ...ale dalej myśli się kłębią i nic nie pomaga ....Jak sobie z tym wszystkim poradzić ....PISZCIE BARDZO PROSZĘ .. Barthez27 napisał/a: Razem??? Do poradni ??? Teraz???? Nigdy w zyciu !!!! Wobec tego w jakim celu napisałeś pierwszy post? Coś mi nie gra w twoich wypowiedziach. Barthez27 napisał/a: Teraz juz Znajomej tak nie traktuje jest mi blizsza oboje wiemy ze nie jestesmy i nie bedziemy para ale utrzymuje z nia staly kontakt i jest wspaniala osoba ktorej nigdy nie chcialbym zranic zreszta nie jestem tego typu facetem .. nie ja .. zawsze bylem wierny przez wszystkie lata zwiazku praktycznie nie spojrzalem na inna Ale to nie zmienia faktu że mimo wszystko jest dalej lekiem. Nie spojrzałeś ale szybko znalazłeś pocieszenie. Nie chcę być źle odebrana, ale czytając Ciebie jeszcze większych nabieram wątpliwości w twoje słowa. Barthez27 napisał/a: I wlasnie za to mam podziekowania.. Dziekuje za bardzo trafne rozlozenie na lopatki mojego tematu i analize ktora jest bardzo trafna .. Jesli masz ochote pisz jeszcze Zaraz, zaraz , a za co miałeś niby otrzymać podziękowanie? Życie wspólne nie polega na wdzięczności za spędzone dni, lata, a na wzajemnym wspieraniu. Nikt od nikogo nie ma prawa oczekiwać podziękowania. Dziękuje to ja Tobie za słuszne stwierdzenia trochę źle to ująłem pisząc.. Dlaczego napisałem pierwszy post??? Wiesz to że myśle o niej czesto choć teraz juz znacznie mniej i może nawet chcę jeszcze z nią być to nie zmienia faktu że mam zamiar kierować się w tej sprawie wyłącznie rozsądkiem i nie chce wchodzić kolejny raz do tej samej rzeki.. Następna kwestia nie uważam siebie i nigdy nie byłem pantoflarzem . Zachcianki poprostu sprawiało mi przyjemność realizowanie ich a przez to że jestem dość konserwatywny to często później szedłem na taki kompromis i rekompensaty z mojej strony tego. A ty jeśli już tak analizujesz ... to wyciągnij wnioski z tekstu i napisz co myślisz bo taką psychoanalizę ja funduję sobie prawie codziennie i do niczego mnie to nie prowadzi gdyż jeszcze nie myślę dość racjonalnie o tej sytuacji więc pisze do innych,. [ Dodano: 2010-08-03, 22:38 ] Widzisz widze za wieksza przyjemnosc sprawialo Ci bawienie sie w psychologa niz prawdziwe zyciowe podejscie ze zrozumieniem do tematu... coż zdążyłem sie przyzwyczaic "fortuna" fortuna Dołączył: 25 Lip 2010Posty: 84 Wysłany: 2010-09-25, 21:00 Barthez27 napisał/a: Widzisz widze za wieksza przyjemnosc sprawialo Ci bawienie sie w psychologa niz prawdziwe zyciowe podejscie ze zrozumieniem do tematu... coż zdążyłem sie przyzwyczaic "fortuna" Wybacz ale nie wchodziłam codziennie na forum, a później faktycznie zapomniałam o temacie. Czytałam pierwsze od góry Dziś tak przeglądając zauważyłam i przypomniałam sobie. Nie bawiłam się w psychologa a starałam się Ciebie przekonać abyś udał się do psychologa. Dyskutowałam z tobą i ukazywałam swój punkt widzenia. Dyskusję na forum można prowadzić albo za pomocą cytatu i odpowiadać albo pisać "ciągiem". Wydaje mi się, że do twojego tematu właśnie podeszłam z wielkim zrozumieniem i życiowym podejściem. Barthez27 napisał/a: A ty jeśli już tak analizujesz ... to wyciągnij wnioski z tekstu i napisz co myślisz bo taką psychoanalizę ja funduję sobie prawie codziennie i do niczego mnie to nie prowadzi gdyż jeszcze nie myślę dość racjonalnie o tej sytuacji więc pisze do innych,. Analiza hmmm to albo analiza albo przyjemność zabawy w psychologa. Wnioski z tekstu wyciągnęłam już dawno i są w moich postach. _________________Obawiać się trzeba nie tych co mają inne zdanie, lecz tych, co mają inne zdanie, ale są zbyt tchórzliwi by je wypowiedzieć. Andrzej76 Dołączył: 17 Gru 2013Posty: 1 Wysłany: 2013-12-17, 10:35 Bardzo współczuję sytuacji.. Jak już wcześniej powiedziano, jedynym lekarstwem jest czas, pogodzenie się z tym wszystkim... wizyta u terapeuty też będzie dobrym pomysłem, dzięki temu spojrzysz na to z innej perspektywy i najważniejsze, nie będziesz w sobie poszukiwał winy. _________________rozwód Warszawa kajametrowska Dołączył: 11 Lis 2013Posty: 454 Wysłany: 2014-03-31, 15:35 Ja również uważam,że powinna pomoc sesja u psychologa. Rozwód potrafi czasami powodować obniżoną samoocenę tak więc dobrze by było wybrać dobry i sprawdzony gabinet psychologiczny. Tutaj pracują w tym zakresie bardzo dobrzy specjaliści: http://psychoterapia-kiel...a-indywidualna/ - myślę, że warto jest zaufać ponieważ pozwoli nam to wyjść z kłopotów. Pozdrawiam. Rudii84 Dołączyła: 09 Mar 2014Posty: 29 Wysłany: 2014-04-30, 20:28 Temat jest trudny, bo chodzi o czyjąś codzienność. Życie mamy jedno, a czas został poświęcony komjuś, kto tego nie docenił. Wiem z doświadczenia, ze samemu ciężko sobie poradzić. Sama skorzystałam z pomocy specjalisty. Poczytaj sobie , może coś Ci pomoże i pomyśl jednak o pomocy. Nie ma się co wstydzić, tylko trzeba się podnieść. Do autora tematu. CO u Ciebie ? uknob Dołączyła: 04 Wrz 2014Posty: 35 Wysłany: 2014-09-04, 11:51 najlepsze laski na znajdziesz tam pocieszenie po zdradzie yola24 Dołączył: 22 Sie 2011Posty: 13 Wysłany: 2014-09-24, 19:08 kajametrowska napisał/a: Ja również uważam,że powinna pomoc sesja u psychologa. Rozwód potrafi czasami powodować obniżoną samoocenę tak więc dobrze by było wybrać dobry i sprawdzony gabinet psychologiczny. Nie kazdy sie nadaje na psychoterapię, wiem po sobie. Dla mnie to było po raz kolejny przezywanie wszystkiego od nowa .... bardzo mnie to rozbiło Aegnos Tytuł: Szlachta Dołączył: 09 Paź 2014Posty: 20 Wysłany: 2014-10-09, 13:48 Każda zdrada bądź rozstanie zawsze wywoła ból przynajmniej jednej ze stron. Zawsze będą jakieś niedokończone sprawy, jakieś żale, które powodują, że nie możemy sobie odpuścić. Właśnie to jest najgorsze - fakt, że choć pragniemy przestac kochać, nie potrafimy tego uczynić :< _________________Do krwi rozdrapię życie, Do szczętu je wyżyję, Zębami w dni się wpiję, Wychłeptam je żarłocznie I zacznę święte wycie. J. Tuwim ziomek12 Dołączył: 09 Lip 2014Posty: 414 Wysłany: 2015-09-14, 22:45 Trzeba być twardy i nie myśleć o tym, że życie się skóńczyło:) renia12 Dołączył: 22 Lip 2014Posty: 654 Wysłany: 2016-04-21, 13:17 Sprawdźcie sobie ofertę tej agencji detektywistycznej - www. Myślę, że warto przejrzeć ich ofertę usług, która jest naprawdę bogata. Z pewnością znajdziecie tutaj dobrą i kompleksową obsługę. Wyświetl posty z ostatnich: Nie możesz pisać nowych tematówNie możesz odpowiadać w tematachNie możesz zmieniać swoich postówNie możesz usuwać swoich postówNie możesz głosować w ankietachNie możesz załączać plików na tym forumMożesz ściągać załączniki na tym forum Dodaj temat do UlubionychWersja do druku
Gość: mężczyzna Re: Po rozwodzie IP: 212.244.24.* 10.05.07, 21:10 Ja jestem tego pewien mimo podjętego przeze mnie tamatu: "pomoc po prozwodzie". poczytaj sobie :) pozdrawiam MajkoStrony 1 2 3 4 Następna Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź 1 2015-10-21 10:47:44 evitka Wyjadacz ;-) Nieaktywny Zarejestrowany: 2012-12-11 Posty: 548 Temat: Rozwód po 40-tce - co dalej? Coraz więcej osób z mojego otoczenia, a nawet w rodzinie decyduje się na rozwód właśnie ok. 40-45 lat. Wiadomo że w tym wieku trudniej znaleźć partnera, zaakceptować jego nowe dziwactwa, więc 2 moje ciotki chyba już do śmierci będą singielkami... Faceci mają łatwiej, mogą rzucić się w wir romansów i nikt ich nie będzie krytykował. Jak myślę o takich osobach w średnim wieku, które nie wiedzą, jak na nowo poukładać życie, to mi się przypomina taki dowcip:Być rozwiedzionym w średnim wieku to:- nie wynosić śmieci w obawie, że ominie nas nieprzyzwoity telefon- stać pośrodku ciemnego parkingu i krzyczeć: "Ej, złodzieje, tu jestem!"- powiedzieć mężczyźnie, który zażądał pieniędzy i Cię przeszukał , ale ich nie masz przy sobie, że wypiszesz mu czek, jeśli przeszuka cię ponownie - wywiesić na bramie tabliczkę: "Wszyscy intruzi zostaną zgwałceni"- często zaglądać pod łóżko w nadziei, że ktoś tam jest. 2 Odpowiedź przez anialesniewska 2015-10-21 12:06:17 anialesniewska Poznający forum Nieaktywny Zarejestrowany: 2014-11-02 Posty: 41 Odp: Rozwód po 40-tce - co dalej? Po 40-tce człowiek wie, na co stać go, na co nie, co jest dobre, a co złe - to z piosenki, mądrej i bardzo życiowej... Może dlatego w tym wieku nie chce się już tkwić w czymś bezsensownym, nawet jeśli czeka tylko samotność?... 3 Odpowiedź przez citigirl 2015-10-21 13:22:39 citigirl Znający forum Nieaktywny Zarejestrowany: 2014-09-24 Posty: 55 Odp: Rozwód po 40-tce - co dalej? Nasze pokolenie jak będzie po 40-tce to będzie już po 2-3 rozwodach, bo średnio po 5 latach małżeństwa się teraz rozpadają... Tak że nabierzemy wprawy 4 Odpowiedź przez abudabi 2015-10-21 14:48:48 abudabi Poznający forum Nieaktywny Zarejestrowany: 2015-01-30 Posty: 11 Odp: Rozwód po 40-tce - co dalej? To jest prawdziwa desperacja:)"Być rozwiedzionym w średnim wieku to:- nie wynosić śmieci w obawie, że ominie nas nieprzyzwoity telefon"Na szczęście są komórki, więc rozwodnik nie utonie w śmieciach i nie zjedzą go robaki - tylko trzeba pilnować żeby telefon się nie rozładował 5 Odpowiedź przez Tassimo 2015-10-22 09:22:36 Tassimo Znający forum Nieaktywny Zarejestrowany: 2014-09-23 Posty: 59 Odp: Rozwód po 40-tce - co dalej? W tym wieku można już zająć się sobą, swoimi pasjami, bo dzieci najczęściej już dorosłe... A jeśli mąż/żona ich nie podziela, to oddalenie się w takim związku jest pewne. 6 Odpowiedź przez Wess 2015-10-22 14:11:41 Wess Znający forum Nieaktywny Zarejestrowany: 2014-01-06 Posty: 91 Odp: Rozwód po 40-tce - co dalej? Na pewno po 40 dużo trudniej się zdecydować, ale także rozwód otrzymać. Niedawno znajoma się zdecydowała na taki ruch i rozwód dostała, teraz zupełnie inna kobieta. O ile dobrze pamiętam to mecenas Budrewicz prowadził jej sprawę i z opowieści wynikało, że była bardzo zadowolona i to głównie jego zasługa, że jest teraz wolna. Ostatnio edytowany przez Wess (2015-11-03 15:59:55) 7 Odpowiedź przez katasia 2015-10-23 10:27:05 katasia Forumator Nieaktywny Zarejestrowany: 2012-08-14 Posty: 974 Odp: Rozwód po 40-tce - co dalej? Jak jest dobry powód to dostaniesz rozwód bez problemu, nieważny jest wiek... 8 Odpowiedź przez thomasz 2015-10-23 13:39:12 thomasz Poznający forum Nieaktywny Zarejestrowany: 2013-08-07 Posty: 30 Odp: Rozwód po 40-tce - co dalej? [quote=Tassimo]W tym wieku można już zająć się sobą, swoimi pasjami, bo dzieci najczęściej już dorosłe... A jeśli mąż/żona ich nie podziela, to oddalenie się w takim związku jest pewne.[/quote] Dokładnie, to samo miałem napisać 9 Odpowiedź przez summerlove 2015-10-24 08:47:51 summerlove Guru Nieaktywny Zarejestrowany: 2010-07-06 Posty: 3,261 Odp: Rozwód po 40-tce - co dalej? Druga młodość ma już doświadczenie życiowe i można wtedy stworzyć nowy, lepszy związek, dać sobie szansę na ciekawsze życie... 10 Odpowiedź przez Anays 2015-10-25 09:39:54 Anays Wyjadacz ;-) Nieaktywny Zarejestrowany: 2013-05-25 Posty: 714 Odp: Rozwód po 40-tce - co dalej? Coraz mniej ludzi się pobiera, pewnie dlatego, że widzą, jak łatwo rozpadają się małżeństwa, np. ich rodziców... 11 Odpowiedź przez Kalinka01 2015-10-25 13:40:48 Kalinka01 Guru Nieaktywny Zarejestrowany: 2012-03-07 Posty: 1,855 Odp: Rozwód po 40-tce - co dalej? Dla człowieka, który ma już za sobą pół życia, przystosowanie do zmian jest trudne, rozwód to chyba dla niego ostateczność, a nie kaprys.. 12 Odpowiedź przez SuperGirl 2015-10-26 12:55:33 SuperGirl Poznający forum Nieaktywny Zarejestrowany: 2014-11-02 Posty: 18 Odp: Rozwód po 40-tce - co dalej? Jeśli to jest cena za święty spokój albo ciekawsze życie niż nudna codzienność z kimś, kto przestał już zauważać, że ma w domu kobietę, to warto ją ponieść... 13 Odpowiedź przez outside 2015-10-28 10:31:04 outside Stały bywalec ;-) Nieaktywny Zarejestrowany: 2012-08-26 Posty: 324 Odp: Rozwód po 40-tce - co dalej? A ja wam powiem, że.....że życie zaczyna się po 40 ;p I warto tego nie zmarnować... 14 Odpowiedź przez niechcemisie 2015-10-28 10:53:25 niechcemisie Guru Nieaktywny Zarejestrowany: 2010-04-08 Posty: 14,929 Odp: Rozwód po 40-tce - co dalej? 40 lat to całkiem fajny wiek, tak mi się wydaje. Gorzej chyba rozwieść się w wieku 50-55 lat, bo i utrzymać się trudniej w przypadku kłopotów z pracą i wygląd też już nie tak atrakcyjny. Czterdziestki, które znam i które się rozwiodły, odmłodniały w magiczny sposób i są z rozwodu zadowolone. To mamy moich koleżanek. 15 Odpowiedź przez Zafira 2015-10-28 11:19:44 Zafira Forumator Nieaktywny Zarejestrowany: 2012-08-03 Posty: 1,096 Odp: Rozwód po 40-tce - co dalej? Kobiety po rozwodzie znów chcą się podobać.. Są gotowe wydać pół pensji na zabieg odmładzający i znów zaszaleć 16 Odpowiedź przez hotapple 2015-10-29 11:13:05 hotapple Forumiak :) Nieaktywny Zarejestrowany: 2012-12-11 Posty: 106 Odp: Rozwód po 40-tce - co dalej? Znam facetów co twierdzą, że ich rówieśniczki lepiej wyglądają po 40-tce niż w młodości Może coś w tym jest, że z wiekiem kobiety bardziej potrafią wyeksponować urodę, ukryć mankamenty?... 17 Odpowiedź przez arreth 2015-10-29 11:50:22 arreth Forumiak :) Nieaktywny Zarejestrowany: 2013-05-25 Posty: 103 Odp: Rozwód po 40-tce - co dalej? Nie wyobrażam sobie zaczynać układanie życia na nowo już teraz, a co dopiero za 15 lat...? ... 18 Odpowiedź przez niechcemisie 2015-11-02 11:32:54 niechcemisie Guru Nieaktywny Zarejestrowany: 2010-04-08 Posty: 14,929 Odp: Rozwód po 40-tce - co dalej? A ja sobie wyobrażam to w każdym wieku Czasami ktoś nam zburzy ustalony porządek i co wtedy? Chcemy czy nie chcemy musimy sobie jakoś na nowo to ułożyć. Na zmiany powinno być miejsce, czas i gotowość zawsze. 19 Odpowiedź przez green10 2015-11-02 11:53:12 green10 Znający forum Nieaktywny Zarejestrowany: 2013-10-28 Posty: 95 Odp: Rozwód po 40-tce - co dalej? W wieku 40 lat to jeszcze nie jest taka tragedia, ale jak się rozwodzą ludzie mający ponad 60 lat, to jest albo ich głupota, że tak długo z tym czekali albo jakaś absurdalna życiowa porażka... 20 Odpowiedź przez niechcemisie 2015-11-09 14:43:20 niechcemisie Guru Nieaktywny Zarejestrowany: 2010-04-08 Posty: 14,929 Odp: Rozwód po 40-tce - co dalej? Mój dziadek rozwiódł się będąc po osiemdziesiątce. Przez większość małżeństwa i tak byli w separacji i mieszkali osobno. To była tylko formalność, konieczna do zawarcia nowego małżeństwa i rozstrzygająca kwestię dziedziczenia. 21 Odpowiedź przez Gabika 2015-11-10 09:54:09 Gabika Forumator Nieaktywny Zarejestrowany: 2012-07-31 Posty: 1,387 Odp: Rozwód po 40-tce - co dalej? U schyłku życia może właśnie bardziej się myśli, czy ktoś zasługuje na spadek po nas i stąd takie radykalne ruchy?... W rodzinie koleżanki też była taka długoletnia separacja jej dziadków, tylko dziadek potajemnie sprzedał, co się dało (głównie ziemię, a jej wmawiał, że tylko dzierżawi temu, co ją uprawia), i babcia dopiero po jego śmierci zorientowała się, jak mało jej zostało... 22 Odpowiedź przez niechcemisie 2015-11-10 18:54:40 niechcemisie Guru Nieaktywny Zarejestrowany: 2010-04-08 Posty: 14,929 Odp: Rozwód po 40-tce - co dalej? Niewesoła mnie babka zmarła rok przed dziadkiem, już jako rozwódka. Dziadek zafascynował się o trzydzieści lat młodszą łowczynią spadków Był jej trzecim mężem. 23 Odpowiedź przez kroppelka1 2015-11-11 10:16:13 kroppelka1 Stały bywalec ;-) Nieaktywny Zarejestrowany: 2012-08-21 Posty: 258 Odp: Rozwód po 40-tce - co dalej? Dziadek pewnie chciał się odmłodzić przy takiej młódce, na pewno liczył na to, że dzięki niej dociągnie do setki, a tu taki 'zonk' wyszedł... 24 Odpowiedź przez subtellna 2015-11-12 01:09:28 subtellna Guru Nieaktywny Zarejestrowany: 2015-01-07 Posty: 1,723 Odp: Rozwód po 40-tce - co dalej? Po czterdziestce mężczyźni przechodzą do dłuższej młodości kupują drogie auta, oglądają się za młodszymi kobietami, dbają o wyglądi czasem szukają dużo młodszych kobiet do nowego związku. 25 Odpowiedź przez ribbon9 2015-11-12 11:29:55 ribbon9 Poznający forum Nieaktywny Zarejestrowany: 2014-11-02 Posty: 27 Odp: Rozwód po 40-tce - co dalej? To nie znaczy, że mamy być dla nich bardziej wyrozumiałe, bo przecież andropauza nie pozbawia ich mózgu... Strony 1 2 3 4 Następna Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź WPHUB. Strona główna. DOM I RODZINA. Ciąża, poród, macierzyństwo i wychowanie dzieci. Wszystkie tutaj opowiadają jak to niepracująca żona zostanie po rozwodzie z niczym Mam depresję jestem po rozwodzie proszę jak dalej żyć MĘŻCZYZNA, 35 LAT ponad rok temu Depresja Psychiatria Rozpoznanie nerwicy Mgr Renata Respondek Psycholog, Wrocław 60 poziom zaufania Każda strata wywołuje smutek, żal i powoduje ból i cierpienie. Rozwód jest związany ze stratą - partnera życiowego, dotychczasowego sposobu życia i funkcjonowania, potencjalnych przyszłych wspólnych przeżyć, swoich wyobrażeń i planów. W związku z tym mogą pojawić się negatywne uczucia, nie tylko smutku i żalu, ale również złości i poczucia winy. Jest to sytuacja kryzysowa i takie emocje są w tym okresie naturalne. Długotrwałe pozostawanie w stanie obniżonego nastroju może jednak przerodzić się w depresję. W takim przypadku należy skorzystać z pomocy lekarza (najlepiej psychiatry) i psychologa. 0 Mgr Renata Respondek Jeżeli stan obniżonego nastroju lub jak Pani to nazwała "depresji" utrzymuje się już dłuższy czas i sprawia Pani dyskomfort w codziennym funkcjonowaniu, polecam udać się do lekarza psychiatry lub psychologa/terapeuty. Dzięki temu otrzyma Pani najlepszą i najskuteczniejszą pomoc. redakcja abczdrowie Odpowiedź udzielona automatycznie Nasi lekarze odpowiedzieli już na kilka podobnych pytań innych znajdziesz do nich odnośniki: Jak poradzić sobie po rozwodzie z mężem? – odpowiada Mgr Kamila Drozd Depresja po związku z oziębłym mężczyzną – odpowiada Mgr Justyna Piątkowska Czy po rozwodzie mogłam zachorować na depresję? – odpowiada mgr Anna Demarczyk Czy jeżeli wpadnie się w depresję to można z niej wyjść bez pomocy specjalisty? – odpowiada Mgr Dorota Babrzymąka Czy to możliwe, że rozwija się u mnie depresja? – odpowiada Mgr Bartosz Neska Depresja po śmierci mamy – odpowiada Mgr Patrycja Stajer Samobójstwo przyjaciółki po brutalnym gwałcie – odpowiada Mgr Iwona Hildebrandt Co jest powodem silnych negatywnych emocji? – odpowiada Lek. Aleksandra Witkowska Czy łagodny epizod depresyjny jest klasyfikowany jako choroba psychiczna? – odpowiada Mgr Karina Szczęsna Płaczliwość a depresja – odpowiada Mgr Magdalena Romaniuk artykuły Jak żyć po stracie bliskiej osoby? Chociaż każdy człowiek przeżywa odejście i stratę Depresja po seksie Do seksuologów i terapeutów zgłaszają się osoby, k Jak przeżyć śmierć bliskiej osoby? Śmierć ukochanego człowieka jest zawsze bolesnym d pENkyb. 66 228 442 143 341 9 181 322 123